MIŁOŚĆ NIE JEST OKRUTNA TO MY JESTEŚMY OKRUTNI MIŁOŚĆ NIE JEST GRĄ TO MY ZROBILIŚMY GRĘ Z MIŁOŚCI

Ważne

Następny rozdział: 06.08.2017

Rozdziały pojawiają się co jeden lub dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na to miejsce, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie tutaj.

Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami.

Pragnę zaznaczyć, że w tekście mogą pojawić się wulgaryzmy czy treści o zabarwieniu erotycznym.

Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest stworzone tylko i wyłącznie przeze mnie. Zakazane jest kopiowanie treści.

Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)

Popularne posty

0. in the middle

||

— Ktoś strzelił ci prosto w serce, skarbie.
Zmarszczyła brwi i odwróciła wzrok w stronę starszej kobiety, która siedziała obok niej w jednym z wagonów metra. Blondynka niespecjalnie zwracała uwagę na ludzi dookoła niej, dopóki ta staruszka się do niej nie odezwała.
— Słucham? — Nie była pewna, czy dobrze zrozumiała. Obca osoba sugeruje, że ktoś ją... postrzelił?
— Wyglądasz jak ktoś ze złamanym sercem.
— Sama je sobie złamałam — mruknęła pod nosem i spojrzała na swoje złączone dłonie.
— Czyli jesteś jedną z tych silnych i niezależnych kobiet? — Dociekała staruszka. Wyglądała na przyjazną. Nie była jedną z tych nawiedzonych bab, które zawracają głowę wszystkim dookoła, starając się wyciągnąć ze swojego kapelusza dobrych rad, kolejną. Bo przecież one zawsze znają odpowiedź na wszystkie problemy i pytania. Nie była też typem tych, które o wszystko się czepiają. Miała na głowie wełnianą, szarą czapkę, która niemal zlewała się z jej siwymi włosami. Na jej twarzy malował się czuły uśmiech, którego dziewczyna zupełnie nie rozumiała. Była obcą osobą. Nie trzeba było zwracać na nią uwagi, bo była jedną z prawie ośmiu i pół miliona mieszkańców tego miasta. Czy wyglądała aż tak żałośnie, że ktoś postanowił się ulitować?
— Raczej nie...
Wyciągnęła pospiesznie lusterko i przejrzała się w nim. Pięknie. Jej tusz rozmazał się na połowie twarzy, po szmince zostały tylko marne mazy, wskazujące na intensywne gryzienie i odrywanie wysuszonych skórek. Nienawidziła zimy. Nienawidziła jak jej ciało na nią reagowało. Nienawidziła świątecznej atmosfery, która nic dla niej nie znaczyła i nienawidziła wszystkich swoich fobii. W sumie, to wielu rzeczy nienawidziła w życiu. Czasami miała wrażenie, że zachowuje się jak zgryźliwa stara panna, chociaż miała zaledwie dwadzieścia cztery lata, a status singielki był z wyboru, a nie z powodu braku zainteresowania. Nie chciała się angażować i mieć zobowiązań. A przynajmniej tak sobie dotychczas wmawiała.
Oprócz Damiena. Damien był jej ulubionym męskim zobowiązaniem, które nigdy nie zadawało pytań, nie przywiązywało się i nie oczekiwało nic więcej, poza seksem. 
Aż do czasu, gdy wszystko się zmieniło, a ona... Cóż, ona oszalała na punkcie kogoś innego.
Poczuła jak kobieta podtyka jej pod nos paczkę chusteczek.
— Cóż, żaden człowiek nie jest tak silny, żeby nigdy nie zapłakać. A jeśli ktoś mówi, że nie płakał - kłamie. Wszyscy mamy emocje — powiedziała cicho staruszka, przysuwając się do dziewczyny.
Ivy wysmarkała nos i postarała się zetrzeć resztki tuszu z policzków. 
— Musiałaś go strasznie kochać, skoro tak płaczesz...
— Ja... Nie, skądże... Właśnie dlatego to zakończyłam, żeby... nie — jąkała się, czując jak kolejna fala szlochu skrada się z otchłani jej organizmu.
— Och, starej nie oszukasz, dziewczyno. Możesz okłamywać siebie. Tego ci nie zabronię. Ale mi oczu nie mydl. Żyję wystarczająco długo, żeby zobaczyć nieszczęśliwą, zakochaną kobietę.
— Ja nie kocham.
Kobieta prychnęła.
— Jakbyś miała na to wpływ. To się po prostu dzieje. Wy młodzi, nadal wierzycie, że możecie się odciąć i udawać, że potraficie nad tym zapanować. Ale tak nie jest... — Westchnęła kobieta. — Miłość to cudowne uczucie. Nie da się bez niej żyć. Ona nas uskrzydla, wydobywa głęboko skrywane cechy. Wymaga poświęcenia i zaufania, ale kiedy pozwolimy, żeby ogarnęła nas całych... To tak jakbyśmy zaczęli stosować najlepszy dla nas narkotyk. 
— A co z cierpieniem? — mruknęła dziewczyna, wciągając powietrze nosem. Chciała usilnie powstrzymać napływającą wodę, która za moment, nieelegancko zaczęłaby się sączyć w stronę jej warg.
— A czy bez miłości nie cierpisz? Zawsze cierpimy, czy kochamy czy nie. Poza tym... kochasz kogoś, prawda? Rodzinę, przyjaciół? Czymże się to różni od pokochania mężczyzny?
Popatrzyła na nią zaskoczona. Nigdy nie spojrzała na to w ten sposób. Nigdy nie zastanowiła się nad tym, że przecież i tak kogoś kocha, czy o tym myśli, czy nie. Czy przyznaje się do tego i wypowiada te słowa na głos, czy tłumi je wewnątrz swojego umysłu.
— Jeśli odrzuciłaś kogoś, kto cię kocha, czyż go nie zraniłaś? Sama się tego boisz, a narażasz na to innych ludzi...
— Jestem egoistką, która nie zasługuje na miłość... 
— Każdy zasługuje na miłość... — powiedziała kobieta, wstając z miejsca. Ivy zauważyła, że zbliżają się do Grand Central. To oznaczało, że ona jedzie jeszcze pięć stacji. — I na przebaczenie. Ale tylko jeśli sam tego chce... Nie płacz. Jesteś na to zdecydowanie za ładna. Wierzę, że jesteś w stanie rozwiązać swoje problemy i uwierzyć, że miłość to coś cudownego...
— Ja... dziękuję... — powiedziała, patrząc jak kobieta znika w tłumie ludzi na stacji. Ivy odwróciła się tyłem do przejścia i wyjrzała przez okno, za którym przesuwała się jedynie czarna ściana tunelu. Może faktycznie popełniła błąd... Może pochopnie to wszystko oceniła. Może pozwoliła, żeby jej demony wygrały i przejęły kontrolę nad jej życiem. A obiecała sobie, że to koniec.
Nie mogła pozbyć się wrażenia, że już tą kobietę kiedyś widziała, ale nim zorientowała się, że może już się spotkały, pociąg ruszył. Chwilę później zatrzymał się ponownie na kolejnej już stacji. 
Momentalnie zerwała się z miejsca.


Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć, jak z sa­mocho­dem: wys­tar­czy włączyć sil­nik, do­dać ga­zu i wyz­naczyć so­bie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak prze­jażdżka z kimś in­nym, je­go sa­mocho­dem. Na­wet, jeśli uważasz te­go ko­goś za dob­re­go kierowcę, zaw­sze po­zos­ta­je ten pod­skórny strach, że może się po­mylić, a wte­dy w ułam­ku se­kun­dy wys­trze­licie obo­je przez przed­nią szybę na spot­ka­nie śmier­ci. Być kochaną może oz­naczać naj­większy koszmar. Bo miłość to re­zyg­nacja z pa­nowa­nia nad włas­nym lo­sem. A co się sta­nie, jeśli w połowie dro­gi pos­ta­nowisz zawrócić al­bo skręcić w bok, a nie masz na to ja­ko pa­sażer żad­ne­go wpływu? - Jonathan Carroll

13 komentarzy

  1. Hmm... Mam nadzieję, że nie obrazisz się za moją opinię, ale musze powiedzieć szczerze. Rozdział bardzo fajnie się czytało, ale był strasznie nienaturalny, sztuczny. Nie wierzę, by coś takiego mogło mieć miejsce w prawdziwym życiu. Nawet jeśli jakoś to poźniej wyjaśnisz itd., to nie ma znaczenia, bo przy takiej scenie natychmiast rodzą się pytania typu "na serio ludzie tak rozmawiają?", "dlaczego baba się zwraca w taki sposób do tej dziewczyny", "kto się interesuje zapłakaną dziewczyną?".
    Kolejna sprawa to wielokropki. Po co ich tu tyle? Rozumiem, o co chodzi, ale zbyt dużo ich tutaj.
    I trzecia sprawa. Zakazałaś zaznaczania, kopiowania itd. to jest zła rzecz. Ktokolwiek będzie chciał ci zwrócić uwagę i natychmiast mu się odechce, ale twój wybór.
    Podsumowując, bardzo dobrze mi się czytało i chętnie poczytałabym sobie jakiś romans, ale bardziej realistyczny ;)
    Pozdrawiam
    ROLAKA z http://granica-olimpu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszelkie uwagi.
      Faktycznie tych wielokropków było za dużo, ale już to poprawiłam.
      Co do zakazu kopiowania: kiedyś zostałam już na blogspocie okradziona. Może komuś nie będzie się chciało wypisywać błędów, ale nie chcę żeby moja praca znalazła się u kogoś innego, tak jak to miało kiedyś miejsce.
      A realizm w opowiadaniu... Cóż, widzę ostatnio na wielu blogach, że nawet pojęcie 'realistyczny' stało się bardzo szeroko rozumiane. Za granicami Polski to dość normalne, że ludzie są chętni do pomocy gdy widzą, że coś się dzieje :) Poza tym mam w głowie kilka innych wyjaśnień tej sytuacji :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Moja opinia, tak samo jak mojej poprzedniczki, również będzie szczera. Prolog bardzo przypadł mi do gustu, głównie za fajną atmosferę jaką tam wykreowałaś. Spodobała mi się postać tej starszej, doświadczonej kobiety. Czasem w życiu potrzebujemy właśnie interwencji kogoś obcego, kto może całkiem przez przypadek, ukaże nam to co widzimy codziennie w zupełnie innym świetle. Tak też zrobiła ta nieznajoma, która uświadomiła głównej bohaterce, że ta potrafi kochać, chociaż Ivy była innego zdania.

    Ostatnio dostrzegam na blogach z opowiadaniami straszny nacisk na to, by wszystko było realne aż do bólu. Rozumiem, że część osób lubi czytać o przeniesionych scenach z życia codziennego na papier, łącznie z różnymi dialogami. Ale… gdzie jest tu miejsce na fikcję literacką? Nie ukrywam, że często sięgam po coś do czytania, tylko po to, by właśnie oderwać się od rzeczywistości. I nie mam tu na myśli fantastycznych opowiadań, ponieważ za tymi średnio przepadam. Mi chodzi o to, by poczytać coś, gdzie ludzie nie używają przekleństw co drugie słowo i czasem wypowiadają mądre słowa nad którymi warto się zatrzymać i zastanowić, czy aby nie mają drugiego dna. Literatura to w końcu sztuka a sztuka może przejawiać się na różne sposoby. Ja wolę te opowiadania literackie, które pisane są ładnym językiem – czyta się je bardzo przyjemnie. Z drugiej strony myślę, że w wielu książkach są takie dialogi, których raczej nigdy by się nie spotkało w takiej „codziennej” mowie i nie uważam tego za błąd.

    Podsumowując mi się bardzo spodobał Twój styl pisania i to, jak przedstawiłaś całą sytuację w prologu. Jeśli całe opowiadanie będzie utrzymane w takim klimacie, to ja z przyjemnością będę tu zaglądała. Czekam z niecierpliwością na rozdział pierwszy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoją opinię :)
      Sama zauważam to wszystko, a co gorsza, bardzo często takie zarzucanie braku realizmu sprawia, że autorzy przestają publikować. A niektóre teksty naprawdę zapowiadają się dobrze.

      Ja powtarzam, że jak ktoś chce czytać realistyczne historie to od tego są reportaże, dokumenty, biografie i powieści oparte na faktach. Ja też w książkach szukam odrobiny fikcji, a nie przeniesienia świata mnie otaczającego jeden do jeden, bo to bywa nudne. W literaturze szukam historii, które może nie mogłyby się wydarzy w rzeczywistości (a może? może my o nich nie słyszymy, ale one naprawdę mają miejsce...), ale pozwalają mi się od tej rzeczywistości oderwać i zamknąć w świecie pełnym nadziei i szczęśliwych zakończeń.
      Zgodzę się z Tobą w pełni: literatura to szuka i sztuka ma to do siebie, że można ją kreować na własny sposób. Przy takich 'nierealistycznych' dialogach, czy sytuacjach, które wydają się nierzeczywiste, zamiast mówić: 'Ale przecież to by się nie mogło wydarzyć naprawdę', nie lepiej powiedzieć: 'Ale by było ciekawie, gdyby tak się stało?'.

      Poza tym nie uważam, żeby powyższa sytuacja była nierealistyczna. Za granicą to się zdarza, że ludzie interesują się losem innych i chcą pomóc. Poza tym wyjaśnień tego może być wiele? Czy w romansie bowiem nie może się pojawić fragment oniryczny? :)

      Mam nadzieję, że pierwszy rozdział również Ci się spodoba :) Czekam też na start Twojej historii :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Też zauważyłam, że sporo osób rezygnuje z pisania, kiedy pojawiają się podobne komentarze. Szczególnie dotyczy to blogerów, którzy dopiero rozpoczynają historie. W sumie nawet im się nie dziwię. Pracuje ktoś nad opowiadaniem, w końcu zamierza pokazać go światu i na samym początku ktoś ci nagle oświadcza, że w sumie jest to nierealistyczne, nieprawdziwe i można by to zrobić lepiej, inaczej. Taka osoba rezygnuje, bo nie widzi sensu ciągnąć dalej opowiadania, skoro ono nie wypaliło na samym początku. Inaczej jest w przypadku bardziej doświadczonych osób. Oni mają zapewne swoje małe i stałe grono odbiorców i nie przejmą się takim komentarzem, aż tak bardzo, bo wiedzą, że są inni, którzy lubią ich styl pisania i będą dalej czytać, bo opowiadanie im się podoba. Zdarzą się również i tacy autorzy, którzy mają do siebie bardzo duży dystans i nie przejmą się komentarzem i dalej będą robić swoje. I to nie jest tak, że uważam, że nie powinniśmy wytykać błędów autorom, bo to nie o to chodzi. Myślę, że każdy, kto decyduje się na publikację w Internecie swojego dzieła chce się uczyć, rozwijać i nabierać doświadczenia. Chodzi mi o to, że może czasem wypadałoby dać czas na poznanie autora, przeczytać kilka rozdziałów , zauważyć jaki ma styl i jakie błędy często popełnia i wtedy delikatnie je sygnalizować. Ważne, by nie wyrzucać komuś wszystkich błędów na samym początku, po to jest trochę jak podcięcie skrzydeł.

      Co do Twojego opowiadania, to ja również nie zgodzę się z tym, że sytuacja w prologu jest nienaturalna. To my mamy taką dziwną kulturę, że gdyby ktoś płakał, to każdy go minie i jeszcze rzuci zgryźliwą uwagę. W Ameryce ludzie są inni. Ja sama nie miałam jeszcze okazji by odwiedzić USA, ale rozmawiałam z ludźmi, którzy spędzili tam trochę czasu i później wrócili. Wiem, że tam być może ktoś nagle zaczepi cię na ulicy i po prostu powie ci, że dobrze wyglądasz albo, że masz ładną torebkę i odejdzie dalej. U nas, gdyby to miało miejsce, to najprawdopodobniej na taką osobę wszyscy spojrzeliby jak na wariata, albo zaczęliby się zastanawiać, czy ona przypadkiem czegoś nie kombinuje. Tam ludzie potrafią się bardzo ostro pokłócić, obrzucić nieeleganckimi epitetami, po czym za chwilę się pogodzić i pójść na piwo. U nas po takiej kłótni prowadzi się niemal wojnę. Kiedy akcja opowiadania jest osadzona w innej kulturze to powinniśmy również wziąć to pod uwagę przy kreacji poszczególnych bohaterów. I Ty to po prostu zrobiłaś :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Widzę, że mamy podobne podejście :)
      Szkoda tych osób, które rezygnują. Czasami ciekawie zapowiadające się opowiadania zostają zawieszone tuż po prologu i tu nie chodzi o wrażliwość i nieumiejętność przyjmowania krytyki, tylko fakt że ludzie ostatnio bardzo szybko wysnuwają wnioski i od razu to wszystko z siebie wylewają, zamiast dać czas, żeby fabuła się rozwinęła.

      Tak, wytykanie błędów jest okey, dopóki te błędy mają jakieś wyjaśnienie. Język czy logika to zrozumiałe, że takie rzeczy się zdarzają i czasem się tego nie dostrzega. Mogłam studiować edytorstwo, ale we własnym tekście niestety czasami takie smaczki uciekają.
      Inna sprawa, że nie do końca rozumiem przyczepianie się do fabuły. Chodzi mi o to, że można zwrócić uwagę na błędy logiczne, niespójności ale no... autor kreuje fabułę i prawdopodobnie ma na nią pomysł. Jeśli chciał stworzyć iście bajkową historię osadzoną w realnym świecie, która raczej by się nie wydarzyła, dlaczego nie? To jego wizja i ja nie muszę jej czytać, jeśli mi nie odpowiada :) Jeśli wszystko zdaje się spójne logicznie i jest napisanie poprawnym językiem i ciekawym stylem, dlaczego nie? Fajnie jest zobaczyć, że w literaturze takie rzeczy mogą się zdarzyć. Od tego ta literatura jest (i ma mnóstwo gatunków wśród których każdy znajdzie coś dla siebie) :)

      Staram się robić do swoich opowiadać research. Na drugim bohaterka się wspina na Everest? Dorwałam książkę i przeczytałam jak to wygląd.
      Sama też w Stanach nie byłam, ale znajomi byli i opowiadali: tak tam jest. To normalne, że ludzie są otwarci i chcą pomóc jeśli widzą, że ktoś tego potrzebuje. Zaczepiają na ulicy, ale nie po to, żeby opowiedzieć historię swojego życia, ale np. żeby życzyć miłego dnia.
      Sama doznałam szoku będąc w Berlinie, bo razem z przyjaciółką nie wiedziałyśmy gdzie iść. Niby mapa w ręce, a jednak miałyśmy problem. Podeszła do nas kobieta, która po angielsku niespecjalnie mówiła, ale chciała nam pomóc. Na migi wyjaśniła gdzie iść. Czyli jednak można :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dla mnie rozdział był bardzo przyjemny, dobrze napisany. Poza tym, pokazuje, że w życiu potrafimy nawet kompletnym przypadkiem natrafić na dobrych ludzi, którzy nie są z kamienia i obojętni. Poza tym, to fikcja literacka. A fikcja oznacza, że nie wszystko, co tworzymy musi mieć swoje odbicie w świecie, w którym żyjemy. ;) Dlatego ja nie postrzegam tego dialogu w zły sposób. Szkoda, że na co dzień sami raczej się nie spotkamy z człowiekiem, który jest w stanie wyciągnąć do nas pomocną dłoń. Dlatego dobrze jest czytać historię, gdzie coś dzieje się inaczej. ;) Można się oderwać od rzeczywistości przynajmniej na chwilę.
    Rozdział mi się podobał i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział przypadł Ci do gustu :)
      Faktycznie, pojecie fikcja literacka jest tutaj bardzo ważne. Szczególnie ten pierwszy człon :)
      Ja bym powiedziała: szkoda, że w Polsce na co dzień raczej się nie spotykamy z człowiekiem, który jest w stanie wyciągnąć do nas pomocną dłoń, wystarczy czasami pojechać kawałek za granicę, żeby (jak napisałam wyżej) spotkać się ze zwykłą ludzką życzliwością :)

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Cześć i czołem. Przypałętałam się do ciebie także tutaj. Widziałam ogłoszenie na shadowof-you i rozumiem. Sama zawieszam, ale z innych przyczyn. :P Siedzę na bloggerze od roku i nie pisałam przez siedem lat, zanim tu wróciłam. Możesz sobie wyobrazić, musiałam od nowa uczyć się pewnych rzeczy. Ech, a to z kolei sprawiło, że mój progres nastąpił szalenie szybko. Nie mogę patrzeć na teksty sprzed kilku miesięcy. Straszne. XD
    Ale do rzeczy. :) Btw bardzo lubię tę piosenkę, choć przyznam, że kolejna część Greya mi ją niestety nieco obrzydziła.
    Początek prologu przywołał mi wizję Helen Mirren. Szczególnie ta część o szczerym, miłym uśmiechu starszej kobiety. Automatycznie skojarzyło mi się to z panią Mirren, którą wprost uwielbiam. Więc tym bardziej cała sytuacja wydała mi się, hmm, miła? Przyjemne odczucia wywołała i rozumiem cię doskonale oraz twoje słowa o tym, że tak w Ameryce po prostu jest. Owszem, tam to normalne, że stojąc w kolejce do sklepu, ktoś może cię zaczepić i zaprosić na lunch, bo Amerykanie "randkują" na okrągło. Gdzie u nich randkowanie nie oznacza seksu, tylko po prostu spotkanie i obiad w miłym towarzystwie. Tam to naturalne, no i poza tym miasta amerykańskie są nieporównywalnie większe od polskich. Większa różnorodność charakterów, a babunie starsze naprawdę nie wyglądają jak mohery, które my znamy i widzimy, głównie dlatego, że, no cóż, tam dominuje protestantyzm. Katolicy znacznie różnią się od baptystów. Ale ci, którzy się interesują, rozumieją. :P Poza tym, niektórzy na Bloggerze naprawdę wszędzie szukają błędów i problemów, nie patrząc na to, że pisanie to pasja, hobby, nie zarabiamy na tym, to nie nasza praca.
    Ale wracajmy do tekstu. :)
    Jestem ciekawa o kim, mówi główna bohaterka. Kogo konkretnie ma na myśli. Przed kim ucieka, dla kogo oszalała. A, właśnie, wspominałam ci, że bardzo podoba mi się to, że piszesz o dorosłych? Naprawdę mam dosyć czytania o problemach zbuntowanych nastolatków, którzy dodatkowo mają nadnaturalne moce i ratują świat.
    Więc propsuję, ale znowu odbiegam, haha.
    Och, starej nie oszukasz dziewczyno. -> jak nie widziałam, błędów, tak wpadł mi w oko brak przecionka. XD Skoro już jestem i cię chwalę, to i wskażę też to, co ci umknęło. Uważam się za przecinkowego idiotę, ale czasem coś tam zobaczę. :):) Chyba...
    Jeśli odrzuciłaś kogoś kto cię kocha -> o, tu myślę, że też powinien być przecion pomiędzy kogoś kto. :) Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale wiadomo jak to jest, samemu się nie widzi.
    powiedziała kobieta wstając z miejsca. -> tysz umknęło. :) Wcześniej nie zwracałam na nie uwagi, ale jak już rzucił mi się jeden, to pozwoliłam sobie dalej już uwagę zwrócić. Mogę się mylić, nie jestem alfą i omegą.
    Sam prolog pozostawia po sobie tyle pytań. Wnosi tyle naprawdę mądrych słów. Serio, kreacja babuni ci wyszła (ja nadal mam Helen Mirren przed oczyma XD). Bardzo miło mi się to czytało i jestem ciekawa tego, co będzie dalej. Ogólnie zajrzałam jakiś czas temu na Aurorę i stwierdzam, że zaczęłaś pisać znacznie więcej opisów. I dobrze, masz bardzo wnikliwe opisy. Nie przynudzają i miło komponują się z całością. Przyjemnie się je czyta, nie sadzisz kwiatków. :)
    A co do języka wypowiedzi. Powiem ci tak, co czytam książkę, to bohaterowie wypowiadają się tam w taki sposób, że mnie samą to zadziwia, w jaki sposób nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na styl ich wypowiedzi. Taki górnolotny. Tym bardziej u osoby starszej. Przecież poczciwa babina nie będzie rzucała sobie "yolo" na do widzenia. Zatem dialogi ani trochę nie wydają mi się przesadzone. Po prostu ludzie dorośli nie mówią jak nastolatki i tyle. Taki typ dialogów ja również preferuję, ponieważ do takiego przywykłam, poprzez czytanie książek.
    Odnoszę poza tym wrażenie, że nad wszystkim unosi się tutaj nutka takiej magii. Szczególnie przez to, że Ivy kojarzyła staruszką kobietę. Tak jakby ona była jej aniołem stróżem.
    Czekam do jutra i pozdrawiam. :)
    Moira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Dziękuję za taki długi i wnikliwy komentarz!
      I dziękuję za wskazanie tych nieszczęsnych, brakujących przecinków. Nadal zdarza mi się o nich zapominać :D

      Teraz, czytając po raz kolejny, też mam przed oczami Helen :D Pisząc nie myślałam o niej, ale taki wizerunek mi jak najbardziej pasuje :)

      Cóż, życie i działania bohaterki trochę są połączone z jej nastoletnim okresem buntu, ale, mam nadzieję, że nie okażą się one błahe i wydumane.

      Ze Stanami, tak jak pisałam wcześniej, tak już jest, że tam mentalność jest zupełnie inna niż u nas. Wiem, że niektórzy tego nie rozumieją, sama nie mogłam tego pojąć na początku, ale liczne opowieści mnie przekonały, że jednak niektóre opinie o Polakach są niestety prawdziwe.

      Co do opisów, na drugim blogu też staram się teraz, w II części, pisać ich znacznie więcej i nie lać wody. Ponieważ tam dostałam uwagi na ten temat, tu mogłam je od razu wprowadzić :D
      Podobnie z dialogami. Robię co mogę, żeby charakter wypowiedzi pasował do bohatera.

      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały nie rozczarują :)

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Ile błędów w komentarzu walnęłam, wybacz. XDD Szok! Pisanie komentarzy, kiedy siostra trajkoce nad uchem, jest serio hard. :P

      Usuń
    3. Spokojnie :D sama walę ich całe mnóstwo, szczególnie gdy się spieszę, bo chcę jak najszybciej odpisać :D także nie ma problemu :D

      Usuń
  5. Przeczytałam kilka pierwszych zdań i od razu skojarzyłam z:

    — Ktoś dźgnął cię w szyję, moje dziecko.
    Otwieram szeroko oczy i powoli odwracam się do staruszka stojącego obok. Wciska guzik windy i patrzy na mnie. Uśmiecha się i pokazuje na moją szyję.
    — Chodzi mi o tę myszkę — wyjaśnia.
    Odruchowo dotykam znamienia wielkości dziesięciocentówki, które znajduje się tuż pod moim uchem.
    — Mój dziadek zwykł mawiać, że znamiona wskazują na to, w jaki sposób ktoś zginął w poprzednim życiu. Wygląda na to, że ciebie ktoś dźgnął w szyję. To musiała być szybka śmierć.

    Ugly love, Colleen Hoover (rozdział 1)

    No wiesz, mamy starszą osobę, mamy tekst o dźgnięciu/strzeleniu. Po prostu widzę tu więcej porównań, niż byś pewnie chciała. ;)
    Ogólnie... To niby jest dobrze napisane, ale czegoś mi tu zabrakło. Jakiegoś elementu, który by mi kazał czytać dalej. Po tych pierwszych kilku zdaniach musiałam się zmusić, by doczytać do końca. Ale się nie poddaję, spróbuję pierwszy rozdział, a co. :D

    Pozdrawiam,
    Koneko

    {Jeśli nie masz nic przeciwko paranormal romance, zapraszam do siebie: ukladywgwiazdach.blogspot.com. :)}

    OdpowiedzUsuń