MIŁOŚĆ NIE JEST OKRUTNA TO MY JESTEŚMY OKRUTNI MIŁOŚĆ NIE JEST GRĄ TO MY ZROBILIŚMY GRĘ Z MIŁOŚCI

Ważne

Następny rozdział: 06.08.2017

Rozdziały pojawiają się co jeden lub dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na to miejsce, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie tutaj.

Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami.

Pragnę zaznaczyć, że w tekście mogą pojawić się wulgaryzmy czy treści o zabarwieniu erotycznym.

Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest stworzone tylko i wyłącznie przeze mnie. Zakazane jest kopiowanie treści.

Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)

Popularne posty

5. up all night

||

Opadła na miękkie poduszki, rozmasowując nadgarstki. Po raz pierwszy wdarł się w nie tak intensywny ból. Już po chwili doszedł do niej ostry zapach dymu z papierosa. Spojrzała na swojego towarzysza, rozchylając nieco usta w niemej prośbie o pomoc. Wsunął bibułkę między jej wargi, a ona zaciągnęła się mocno, czując, jak opary rozchodzą się po jej ciele. 
— Chyba robię się na to za stara... — mruknęła, obserwując swoje dłonie.
Była sfrustrowana, po raz kolejny, chociaż po niemal czterech latach wspólnego seksu, naprawdę nie liczyła na cud, że skończy dzięki temu facetowi. To było objawienie, jeśli jej doznania przebiegły w pobliżu orgazmu, nie mówiąc o jego obecności w jej życiu. A przynajmniej nie dzięki facetowi. Normalnie wracała do domu i mogła sobie z tym poradzić sama. Ale nie dzisiaj.
Mężczyzna wybuchnął głośnym śmiechem.
— Ty za stara? Pragnę przypomnieć, że to ja tutaj zbliżam się do trzydziestki.
— Ale to nie ty bywasz wiązany... — warknęła, wyrywając mu skręta spomiędzy ust.
Zaciągnęła się po raz kolejny i wychyliła w stronę półki, na której leżał telefon. Sprawdziła godzinę i zeskoczyła z łóżka, uświadamiając sobie, że powinna wyjść. Lily mogła się na nią wkurzyć, ale nie odwołała cotygodniowego spotkania w Marquee, więc za trzydzieści minut powinna być pod klubem.
Damien patrzył jak zupełnie nago, przechodzi przez pokój, trzymając między zębami papierosa. Stanęła przy oknie i chwilę zapatrzyła się na nowojorski krajobraz. Wiedziała, że nigdy jej się to nie znudzi. To miasto potrafiło zahipnotyzować.
— Podoba ci się to, na co patrzysz? — mruknęła, nie odwracając się do niego.
W końcu zaczęła zbierać swoje ubrania i zakładać je na siebie, przy okazji poprawiając makijaż i włosy. Wyglądała znośnie. Na tyle, że mogła się pojawić wśród ludzi. Wsunęła stopy w botki na grubym obcasie i odwróciła się w stronę mężczyzny. Leżał z ręką pod głową i patrzył na nią. Był klasycznie przystojny, trochę w stylu hollywoodzkich amantów: kwadratowa, okraszona kilkudniowym zarostem szczęka, wąskie wargi i przenikliwe brązowe oczy. Włosy miał krótko przycięte, bo nigdy nie chciało mu się ich rano układać. Dziewczyny się za nim oglądały i Ivy doskonale to wiedziała. Problem z Damienem był taki, że był pracoholikiem. I to jednym z tych tak zafiksowanych na pracę, że chyba nie potrafił rozmawiać o niczym innym. Więc nie rozmawiali.
— Jak zawsze.
Podeszła pewnym krokiem i nachyliła się, żeby go pocałować.
— Do zobaczenia, kiedyś tam... — mruknęła.
— Wyjeżdżam na konferencję do Chicago. Będę w przyszłym tygodniu.
— Więc do zobaczenia w przyszłym tygodniu — wymruczała i ruszyła w stronę drzwi.
— Ivy... Kto ci siedzi w głowie, co?
— Słucham? Nikt.
Przechylił głowę na bok. Nie uwierzył w ani jedno jej słowo. Zmrużył oczy i zaczął analizować jej mimikę. Przygryzła lekko wargę, ale nie spuściła wzroku.
— Jasne... Jestem prawnikiem i wiem, kiedy ktoś nie mówi mi całej prawdy. Pamiętaj, że interesuję się mikroekspresją. Przygryzasz wargę, co oznacza, że denerwujesz się, bo kłamiesz, zawsze to robisz. Nawet jeśli starasz się utrzymać kontakt wzrokowy, żeby mnie zmylić. Oddech ci przyspieszył. Spotykamy się od ponad trzech lat, widzę, kiedy myślisz o czymś, lub o kimś. Dzisiaj byłaś nieobecna. Wiesz, że nie mam nic przeciwko, tylko wiesz, jakby co to mnie uprzedź... — Uśmiechnął się szeroko w jej stronę.
— Nikogo nie ma, Damien. A jeśli będzie, to pierwszy się o tym dowiesz... — mrugnęła do niego jednym okiem i skierowała swoje kroki do wyjścia z mieszkania.

Znaczną część wieczoru spędziła przy barze, sącząc drinki. Naprawdę nie miała nastroju na dzikie imprezy, szczególnie że w weekend miała odwiedzić ojca i nie chciała jechać do Trenton z gigantycznym kacem. Poza tym wewnętrznie nie czuła potrzeby, żeby się upić. Zamieszała po raz kolejny płyn w kieliszku i spojrzała na swoje odbicie w długim lustrze tuż za półkami pełnymi butelek. Za jej plecami poruszali się ludzie do rytmu wygrywanego przez dj'a. Normalnie, byłaby wśród nich. Dzisiaj zupełnie nie miała nastroju. Dopiła drinka i uniosła dłoń, dając do zrozumienia barmanowi, że prosi o jeszcze jeden.
— Wszystko okey? — zapytał Alex, pojawiając się obok niej.
Odwróciła wzrok na dwudziestosześcioletniego blondyna, którego dotychczas widywała codziennie na zajęciach. Od kiedy rozpoczęli wakacje, kontakty ograniczała tylko do imprez. Był miły i sympatyczny, zapewne idealny dla większości kobiet, ale chciał od niej czegoś więcej. A ona nie mogła mu tego dać.
Jego zielone oczy wpatrywały się w nią ze zmartwieniem.
— Tak, a co? — mruknęła, z wdzięcznością przyjmując kolejną dawkę alkoholu.
— Jesteś jakaś nieobecna. Siedzisz tu od samego początku...
— Och, wybacz. Nie martw się, wszytko jest w porządku... Po prostu nie mam dzisiaj nastroju do imprezowania. Pewnie dopiję drinka i wrócę do domu.
— Na pewno? Raczej nie odmawiasz sobie imprez... — Uśmiechnął się do niej i sam zamówił sobie szota.
Związała włosy w wysokiego kucyka, bo to, że wchodziły jej do ust, zaczęło ją drażnić. Upiła kolejny łyk, zastanawiając się nad przekonującą odpowiedzią.
— Tak, Alex. Jestem zmęczona. Przygotowuję prezentację wystawy i pochłania to mnóstwo czasu — Na jej ustach pojawił się szeroki, pewny siebie uśmiech. Dała radę. Powód zdawał się go przekonywać.
— Spoko. Ehmm... Słuchaj, wiem, że często o to proszę, ale wiesz, że szykuję wystawę dyplomową... Zbieram materiał i... wpadłem na pomysł zdjęć. Twoich zdjęć... Znajdziesz chwilę, żeby to obgadać?
Spojrzała na jego twarz. Przygryzał lekko wargę, jakby nie był pewny tego, o co ją pyta. Tym się różnili: ona zdawała się pewna siebie, wyniosła i zdecydowana. On często tracił przy niej głowę i zachowywał, jakby go onieśmielała. Wolała, gdy facet był silny, wiedział, czego chce i był tak jak ona: stanowczy. Nieśmiałość jej nie kręciła.
— Pewnie. We wtorek mam spotkanie, ale po nim możemy się zobaczyć... — powiedziała, starając się przekrzyczeć muzykę.
— Świetnie. Gdybyś zmieniła jednak zdanie, jesteśmy gdzieś na parkiecie. — Pocałował ją w policzek i odszedł.
Wypuściła głośno powietrze. Zbywanie go i trzymanie na dystans było cholernie trudne, gdy on tak bardzo chciał być blisko. Nie chciała go ranić swoim chamskim zachowaniem, bo nigdy nic jej nie zrobił, ale z jej czarującym charakterem i brakiem cierpliwości, czasami musiała użyć całej swojej mocy, żeby nie odpyskować czegoś naprawdę nieprzyjemnego.
— Jeszcze raz to samo?
Podniosła wzrok na przystojnego barmana, który od samego początku rzucał jej nieco za długie spojrzenia. Uniosła do góry jeden kącik ust i lekko przymrużyła oczy. Miał hollywoodzki uśmiech, przylizane, brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze.
— Gdybyś nie był w pracy, zaczęłabym się zastanawiać czy nie chcesz mnie upić.
— Gdybym nie pracował, wolałbym, żebyś była w pełni trzeźwa... — Nachylił się w jej stronę i znowu uśmiechnął. — To jak?
— Powinnam spasować, ale twoje drinki są za dobre... — mruknęła.
— To pozwól, że przygotuję ci coś specjalnego, hmm?
— Okey.
Przyglądała się, jak przyrządza dla niej kolejną porcję trunku. Obiecała sobie jednak, że to ostatnia. Potem chciała wyjść i wrócić do domu. Lekko zawiana, niepijana jak zwykle. Stwierdziła, że to byłaby ciekawa odmiana. Przyglądała się szerokim plecom barmana, który dodawał coś do shakera. Po chwili postawił przed nią kieliszek z różowym płynem.
— Smacznego... — odparł i odszedł w stronę innych klientów.
Upiła łyk, czując, jak malinowy smak rozpływa się po jej ustach i powoli rozpala gardło. Mruknęła cicho i przymknęła oczy, czując na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła nikogo, kto mógł być właścicielem wpatrzonych w nią tęczówek. A przynajmniej w zasięgu jej wzroku nie było nikogo takiego.

Taras był wyjątkowo pusty jak na tę porę nocy. Dziwił się, że nikt nie zapragnął opuścić tego pełnego zapachów, ludzi i agresywnych świateł pomieszczenia. Gdyby nie musiał, nie spędzałby kolejnej soboty w tym kotle pełnym wszystkiego, za czym nie przepada. Jego przyjaciele byli jednak nieustępliwi, więc musiał się poddać. Mimo względnej ustronności, z dołu cały czas dochodziła muzyka. Wypuścił dym spomiędzy ust i zapatrzył się na krajobraz przed nim: niewysokie budynki, mocno oświetlone i zdradzające, że wielu nowojorczyków nadal nie śpi, oddając się uciechom, jakie oferuje to miasto po zmroku.
Nagle drzwi za nim trzasnęły. Nie był sam. Chciał się odwrócić, ale powstrzymał go nieco zduszony głos.
— Nawet nie próbuj... — mruknęła kobieta, niskim, uwodzicielskim głosem. Nawet jeśli go znał, przez hałas i prawdopodobną modulację, nie był w stanie go rozpoznać. 
Poruszyła się. Słyszał stukot jej obcasów o wykafelkowaną podłogę. Robił wszystko, żeby się nie odwrócić. Po chwili poczuł jej ciepły oddech na szyi. Sięgnęła szczupłą ręką w stronę jego dłoni i papierosa. Oparła się piersiami o jego plecy, powodując u niego wzrost ciśnienia. Czuł przyjemne podniecenie, gdy chwyciła papierosa, muskając przy tym jego skórę. 
— A-a-a — pogroziła mu, gdy po raz kolejny chciał odwrócić się do tyłu.
Spojrzał na jej przedramię, na którym miała wytatuowaną orchidee. Więc to była dziewczyna z zeszłego tygodnia. Tym bardziej chciał zobaczyć jej twarz.
— Nie wolno... — mruknęła wprost do jego ucha i przygryzła jego płatek. Czuł, jak jej palce przesuwają się po rozgrzanej skórze, wzdłuż jego przedramienia, wywołując gęsią skórkę. Skórzany pasek od zegarka drażnił jego nadgarstek, a paznokcie przyjemnie drapały nadwrażliwą skórę.
— Od kiedy ty ustalasz zasady? — zapytał, czując, że i jemu i jej przyspiesza oddech. Nie wiedział, dlaczego wykonuje jej polecenia. Powinien się odwrócić mimo zakazów. Ale coś w tym wszystkim mu się podobało i chciał się przekonać, co wydarzy się dalej.
— Od kiedy tak powiedziałam.
Zabrała Insignisa i zapewne wsunęła między wargi, bo po chwili poczuł zapach drogiego tytoniu koło swojej twarzy. Lubił palić, ale nie przepadał za byciem biernym palaczem. Jednak coś w tej sytuacji wydało mu się wyjątkowo erotyczne. Może to zdecydowanie kobiety za jego plecami. Może jej bezwstydność i bezpośredniość. Z reguły to on podrywał, a nie był podrywany. A przynajmniej nie w taki sposób.
Poczuł, jak jej dłoń przesuwa się po jego torsie. Mruknęła niczym kotka i po raz kolejny wypuściła dym spomiędzy warg. 
— Nieźle, Panie Milionerze... — szepnęła, a on poczuł pustkę za plecami.
Gdy w końcu się odwrócił, zobaczył smukłe nogi w dopasowanych, czarnych spodniach, wąskie ramiona, otulone ciemnym materiałem, na który opadały długie blond włosy. Była szczupła, miała zgrabne pośladki, którymi teraz lekko bujała. Kiedy w końcu wyrwał się z transu, dziewczyna zniknęła za drzwiami, a jej twarz pozostała dla niego zagadką, chociaż widział w jej sylwetce coś znajomego.
Kiedy drzwi ponownie się otworzyły, liczył, że to ona wróciła. Zobaczył jednak twarz swojego przyjaciela. Skrzywił się i odwrócił do niego plecami.
— Czekałeś na kogoś innego? — zaśmiał się czarnoskóry mężczyzna, stając obok niego. — Niech zgadnę: liczyłeś, że wraca ta gorąca blondynka, która chwilę temu stąd wyszła?
— Nie twoja sprawa — warknął.
— Powiem ci, że niezła...
Nicholas prychnął pod nosem, nie mając ochoty tego słuchać. Chciał zobaczyć jak wyglądała. Oparł się o barierki i przekrzywił głowę.
— Więc, kto to jest? — Drążył mężczyzna.
— Nie mam bladego pojęcia...

3 komentarze

  1. W komentarzu pod poprzednim rozdziałem pisałam, że jestem ciekawa tego, jak będzie wyglądała relacja Ivy – Damien. Może i między nimi nie ma głębokiego i wielkiego uczucia, ale dogadują się chyba dość dobrze. W każdym bądź razie wydaje mi się, że chyba Damien jest w porządku. Może i jest pracoholikiem, ale zauważył od razu, że Ivy jest nieobecna. Poza tym temat mikroekspresji jest świetny. Sama, z racji kierunku studiów i wykonywanego zawodu, trochę swego czasu w tym siedziałam. Zawsze mnie bawi to, że gdy ktoś próbuje kogoś okłamać, to patrzy mu prosto w oczy, jakby to miało być gwarancją szczerości, a przecież wcale tak nie jest. Ivy musi się jeszcze sporo nauczyć :)

    Co do Alexa… Mam wrażenie, że jest z niego dobry chłopak, ale brakuje mu „tego czegoś”. Jego postać mnie nie porwała, chociaż na razie mało go jeszcze znam. Za to końcówka rozdziału… Genialna! Teraz z ogromną chęcią będę czekała na kolejny :)

    Chciałam jeszcze napisać Ci, że bardzo Cię podziwiam. Tak regularnie dodajesz rozdziały. Musisz mieć niesamowitą lekkość pisania. Aż Ci tego zazdroszczę :) Już od pewnego czasu zabieram się również za Twoje drugie opowiadanie, które również cały czas prowadzisz. Nawet przeczytałam już pierwszą część, tylko z całego serca ubolewam nad tym, że nie mam kiedy go dokończyć...

    Zapomniałabym napisać, że bardzo podoba mi się to zdjęcie, które teraz służy Ci jako nagłówek. Ma piękną kolorystykę :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie regularne publikowanie wynika głównie z tego, że mam napisane sporo do przodu :D Potem to tylko dopasowuje, poprawiam, albo coś dopisuję :D

      Temat mikroekspersji chętnie bym może i rozwinęła, ale nie mam niestety o nim zbyt wiele pojęcia :D Zafascynował mnie po obejrzeniu serialu 'Magia kłamstwa', jednak aż tak go nie zgłębiłam :D
      A Alex to... Alex. Dobry chłopak, wrażliwy artysta, idealny dla niejednej kobiety. Ale nie dla Ivy :D

      Zaraz nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. No właśnie! O tym mówiłam. O tej drapieżności. Szalenie podoba mi się, że Ivy ma w sobie to coś, o rety, jak ja bym chciała w książkach znajdywać postacie równie interesujące. Akcja na balkonie tylko tego dowiodła. Za pierwszy razem, kiedy czytałam bloga, tylko przelatywałam wzrokiem rozdziały, dopiero teraz się zagłębiam i powiem ci, że strasznie szybko się czyta. Pędzi się oczyma, nie zwraca uwagi na nic. :) Alex to chyba dobry chłopak, ale taki z sąsiedztwa. Odnoszę wrażenie, że przy Ivy to on by po prostu zniknął.
    Właściwie nie mam już raczej nic do powiedzenia, bo nie będę ci wypisywać poszczególnych scen - znasz je przecież. Lecę więc do następnego.

    OdpowiedzUsuń