MIŁOŚĆ NIE JEST OKRUTNA TO MY JESTEŚMY OKRUTNI MIŁOŚĆ NIE JEST GRĄ TO MY ZROBILIŚMY GRĘ Z MIŁOŚCI

Ważne

Następny rozdział: 06.08.2017

Rozdziały pojawiają się co jeden lub dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na to miejsce, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie tutaj.

Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami.

Pragnę zaznaczyć, że w tekście mogą pojawić się wulgaryzmy czy treści o zabarwieniu erotycznym.

Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest stworzone tylko i wyłącznie przeze mnie. Zakazane jest kopiowanie treści.

Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)

Popularne posty

7. all the nicest places

||

Miała wszystko. Komputer, plany, przemowę, dobre nastawienie i pewność siebie. Stała między ludźmi w windzie i czekała, aż ta dostarczy ją na odpowiednie piętro. Kiedy wysiadła, niewzruszona recepcjonistka podniosła na nią wzrok.
— Dzień dobry pani King. Pan Collins ma jeszcze spotkanie w sali konferencyjnej, poprosił mnie, żeby panią wpuścić do jego gabinetu — powiedziała, wstając z miejsca i idąc w stronę drzwi na końcu korytarza.
Ivy, nieco zmieszana, wkroczyła do biura, w którym po kilku chwilach została sama. Rozejrzała się ponownie po pomieszczeniu. Miała teraz wolną rękę, by dokładnie przyjrzeć się temu miejscu. Było naprawdę duże. Dwie ściany były od sufitu do podłogi przeszklone. Na środku stało nowoczesne, spore biurko, a na nim pełno papierów, zamknięty laptop, telefon, lampka i ramka ze zdjęciem. Z boku była wygodna kanapa, dwa fotele i stolik między nimi, a naprzeciwko wielki ekran. W kątach stały spore areki, a na stoliku fikus, co ocieplało wnętrze. Wszystko było w kolorystyce beżowo-brązowej z drewnianymi elementami. Mimo rozmiaru i ogólnej sterylności było tu przytulnie. A widok ją zachwycał, więc stanęła przy oknie i zapatrzyła się na rozciągający się przed nią Manhattan i Brooklyn za rzeką.
— Ten widok może zahipnotyzować. — Usłyszała nagle tuż za swoimi plecami.
Odwróciła się na pięcie, tylko po to, żeby popatrzeć prosto w oczy Nicholasa. Stał niedaleko z dłonią ukrytą w kieszeni szarych spodni. Włosy miał zaczesane do tyłu, a twarz idealnie ogoloną. Wyglądał znacznie młodziej bez zarostu. Wpatrywał się w nią intensywnie, a ona nie mogła uwierzyć, że nagle głupieje i nie wie co powiedzieć. Nie zachowywała się tak. Szczególnie przy mężczyznach. 
— Można powiedzieć, że to miłość od pierwszego wejrzenia... — mruknęła. 
Uśmiechnął się do niej łagodnie i rozpiął marynarkę.
— Przepraszam za spóźnienie... 
— Och, nie ma problemu. Przynajmniej mogłam sobie popatrzeć na miasto. Nieczęsto mam okazję je podziwiać z tej wysokości... — Uśmiechnęła się i odeszła w stronę torby z laptopem. — Mam kilka pomysłów, wizualizację całej galerii i listę zdjęć... Wzięłam więcej, niż jest zaplanowane, bo nie wiem, czy każdą fotografię chce pan wystawić...
— Zacznijmy od tego, że będzie nam łatwiej, jeśli przejdziemy na ty — powiedział, zajmując miejsce na fotelu po jej lewej stronie.
— Emmm... Jasne.
Ogarnij się, Ivy. To tylko kolejny facet. Nic nadzwyczajnego. Przedstawisz mu wszystko i wyjdziesz z podniesioną głową. To nic, że jest twoim idolem, jest tak cholernie przystojny i masz ochotę zerwać...
— Coś do picia?
Wyrwała się z zamyślenia, popatrzyła na niego, jakby spadł z drzewa i mocno uderzył się w głowę. A może to ona spadła?
— Nie, dziękuję. Więc... 
— Dlaczego miałbym nie chcieć wystawiać niektórych zdjęć? — Poprawił rękawy swojej białej koszuli.
Zwróciła uwagę na jego zegarek z dwoma dodatkowymi tarczami, brązowym paskiem i złotym wykończeniem oraz trzy bransoletki: jedną zrobioną z wyszlifowanych koralików, drugą z drewnianych i trzecią, plecioną ze skóry. Jej ojciec takie przywoził z wyjazdów. Gdy bywał w Afryce i odwiedzał niektóre wioski, ich ludność obdarowywała go rzeczami, które sami zrobili. Nawet teraz miała na sobie bardzo podobne. 
Naciągnęła mocniej rękaw swojego granatowego sweterka i skupiła wzrok na ekranie laptopa.
— Cóż, niektórzy wrzucają w portfolio zdjęcia swoich bliskich, których nie chcą wystawiać. Pojawiły się kiedyś komplikacje, gdy jeden z moich kolegów wybrał kilka takich zdjęć. Potem na szybko musiał szukać innych. — Wzruszyła ramionami.
— To idiotyczne, żeby dawać do portfolio zdjęcia, których nie chce się nikomu pokazywać, ale nie będę oceniał innych. Wszystkie zdjęcia możesz wystawić. Niektóre nie będą po prostu na sprzedaż. — Uśmiechnął się szeroko i nachylił jej stronę.
Był zdecydowanie zbyt blisko. Czuła przyjemny zapach płynu do prania, mięty i sosny... Odurzająca kombinacja, która po raz kolejny odebrała jej mowę.
— Świetnie, w takim razie będziesz mógł wybrać! Dobra, w galerii są cztery duże pomieszczenia plus hol. Myślałam o zrobieniu w każdym z nich innej tematyki: miasto plus krajobraz, ludzie, wojna i akty. Jedna sala jest zupełnie pozbawiona okien. Tam myślałam o zrobieniu albo części z aktami, albo reportażami. Przygaszone światła, odpowiedni nastrój... Z jednej z sal można zrobić też coś takiego. Okna mogą być zaciemnione cały czas. 
— Zaciemniane okna? — Uniósł brwi i popatrzył na nią zaskoczony.
— Cały czas zasunięte rolety antywłamaniowe plus ściana. To da nam też więcej miejsca na fotografie.. Zajmie to trochę czasu, ale nie jest to coś, czego nie da się zrobić. Poza tym możemy to robić w trakcie pracy nad innymi pomieszczeniami. — Wzruszyła ramionami.
— Dobrze. Wydaje mi się, że te dwie części nadają się do zaciemnionych pomieszczeń.
— Ściany albo białe, albo czarne... W zaciemnionych pomieszczeniach planowałam czerń... W pozostałych biel. — Zanotowała coś w zeszycie.
— Idealnie. Wystawa ma być połączona z aukcją, wszelkie zdjęcia z konkursów i większość z ludźmi jest nie na sprzedaż.
— Okey. Myślałam o broszurach, w których oprócz opisów fotografii i wszelkich informacji o nich, byłaby nota o tym, czy podlegają aukcji, czy nie. Na ścianach też powinno być oznaczenie. Szare punkty przy fotografii oznaczałyby możliwość jej nabycia... — powiedziała, pokazując na szybko zrobioną wizualizację tego, jak by to miało wyglądać. Nie było nachalne i nie rzucało się w oczy, ale ktoś, kto wiedział czego szukać, był w stanie to znaleźć.
— Subtelne i dopasowane. Podoba mi się. Jak wygląda galeria?
— Ach tak... — Włączyła zdjęcia wnętrza i w końcu bez skrępowania popatrzyła na mężczyznę, który skupił się na fotografiach. 
Zaśmiał się nagle i zupełnie niespodziewanie.
— Masz zacięcie artystyczne, co? Normalnie ludzie robią zdjęcia jak na strony z nieruchomościami, ale nie ty, musiałaś pokombinować z kątem. 
Wywróciła lekko oczami, ale nie mogła się nie uśmiechnąć. Miał rację, zdjęcia w jej wykonaniu nie mogły być zbyt proste i zwyczajne. Nagimnastykowała się, żeby pokazać każdą salę z różnych kątów, nawet nie zauważając, że wyszło jej coś takiego. Po prostu pracowała jak zwykle.
— Podoba mi się...
Podniosła na niego wzrok. Patrzył na jej twarz i zaczęła się zastanawiać czy mówi o zdjęciach, galerii, czy o niej.
Na pewno nie mówi o tobie, głupia! 
— Żeby trochę rozładować tłum... 
— Tłum? — Oparł się wygodnie i przejechał dłonią po szczęce.
Przygryzła lekko wargę.
— Wystawa nie ma dokładniej daty, a ludzie zaczynają już wariować. Znaczna część Nowego Jorku o tym mówi. W Internecie aż huczy od spekulacji. Ludzie się nie mogą doczekać...
— Naprawdę? Jakieś pomysły, żeby sobie z tym poradzić? Nie chciałbym, żeby wernisaż stał się... Zatłoczonym miejscem spotkań nowojorskiej elity... — Zaśmiał się i oparł obie dłonie o fotel. 
— Tak. Albo możemy zrobić wernisaż tylko dla osób z zaproszeniami. Albo częściowo. Opcja numer jeden wiąże się ze zrobieniem listy osób, które muszą się pojawić, które chcesz zaprosić i rzuceniem hasła z ograniczoną ilością biletów. Wtedy wszelkie magazyny, strony internetowe rzucą się, żeby kupić zaproszenie dla swoich przedstawicieli. W takim przypadku cały wieczór byłby zamknięty dla postronnych, a od rana, wystawa byłaby dostępna dla wszystkich. 
— Albo...?
— Albo możemy zrobić pierwsze godziny zamknięte. Wysłać zaproszenia do najważniejszych przedstawicieli świata sztuki, wystawić kilka na sprzedaż. Wtedy można sobie pozwolić na większą elitarność. Wiadomo, że recenzenci wolą  obejrzeć zdjęcia w spokoju, ale mimo wszystko zobaczyć ile ludzi przyjdzie.
— To mi się podoba. Przygotuję listę osób, które chciałbym zaprosić w pierwszej kolejności...
Potem przez długie minuty pokazywała, które zdjęcia wybrała, a on opowiadał jej o nich, bardzo szczegółowo starając się przedstawić historię każdego. Powinna robić jakieś notatki, ale była tak zafascynowana, że zupełnie wypadło jej to z głowy. Każde jego zdjęcie miało za sobą jakąś historię. Nawet tak banalne, jak krajobraz Nowego Jorku z biegaczką na pierwszym planie.
— Widziałem ją tam codziennie. O tej samej godzinie.
— Naprawdę? — powiedziała zaskoczona dziewczyna. — Musiała być bardzo zdeterminowana. Ja jak raz pójdę pobiegać w tygodniu, to jestem szczęśliwa... — zaśmiała się cicho i przestawiła fotografię.
Nicholas już jakiś czas temu siadł obok niej i oglądał zdjęcia z ręką rozłożoną na oparciu sofy. Siedział tak blisko niej, że czuła jak dostaje gęsiej skórki. Jego krawat był poluzowany, a koszula rozpięta na samej górze. Ivy miała ochotę rozpiąć ją jeszcze bardziej i zobaczyć co kryje się pod spodem.
— Chciała być w formie przed ślubem.— Uśmiechnął się do niej. — Dobrze wybrane zdjęcia. 
Popatrzyła na jego twarz, skupiając bezwiednie uwagę na jego wykrzywionych w cynicznym uśmieszku wargach. Starała się nie myśleć o tym, co chciałaby z nimi robić. Musiała jednak szczerze przyznać przed samą sobą, że poziom jej libido znacznie podskoczył. Nie wiedziała ile to wszystko trwa, bo miała wrażenie, że wgapia się w niego zdecydowanie za długo, a jej myśli wędrują w bardzo złe rejony. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że znaczną część spotkania, patrzył na nią. I co najważniejsze: nie tak jak inni faceci. Nie pożerał jej wzrokiem, ale... jakby ją podziwiał. 
Nagle do biura wkroczyła niewysoka brunetka, która zmierzyła ich nieufnym spojrzeniem.
— Czyżbyś zapomniał, że jesteśmy umówieni? — warknęła zirytowana.
— Wybacz Vee. Spotkanie się przedłużyło... — Wstał i poprawił koszulę, zmierzając w stronę dziewczyny, a ich chwilowy moment zapomnienia został brutalnie przerwany.
Ivy zamknęła laptopa i schowała go do torby. Kiedy spojrzała na dziewczynę, już wiedziała, że jej nie polubi. Jej niebiesko-szare oczy, takie jak u Nicholasa, świdrowały blondynkę, jakby została przyłapana na robieniu loda panu prezesowi. Zresztą nie pierwszy raz inna kobieta obrzucała ją takim spojrzeniem.
— W zasadzie, skończyliśmy. Zanotowałam wszystkie uwagi i mogę zacząć przygotowywać wystawę. — Uśmiechnęła się pewnie i wyprostowała.
Nie daj po sobie poznać, że czujesz się niepewnie. Głowa do góry. Nie pozwól, by tak na ciebie patrzyła!
— Ivy King. — Wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny, która im przerwała. — Organizatorka wystawy. — Uśmiechnęła się ironicznie. Wiedziała, że tamta wysnuła pochopne wnioski. Z dziką satysfakcją wyprowadziła ją z błędu.
— Veronica Collins.
Więc to jest słynna siostra.
— Bardzo mi miło... — mruknęła i odwróciła się w stronę Nicholasa, który stał z nieodgadnionym wyrazem twarzy. — Jeśli będę miała pytania, to zadzwonię, chociaż wydaje mi się, że wszystko wiem. W każdym razie masz mój numer. Jak tylko lista będzie gotowa to daj znać, powysyłam zaproszenia. A no i za jakiś czas zapraszam do galerii... Możesz zobaczyć jak idzie praca nad wystawą...
— Chętnie. — Uścisnął jej dłoń i uśmiechnął się, patrząc prosto w jej oczy. Znowu zaciskał swoje palce trochę za długo, przejeżdżając jednym z nich po jej skórze, wywołując dreszcz, który przebiegł po całym jej ciele.
— Świetnie. W takim razie, do zobaczenia... — Uniosła do góry kącik ust w łobuzerskim uśmiechu, skinęła jego siostrze i wyszła z biura, starając się nie skupiać na tym co mówią.
— Znowu, Nick? Ledwo skończyłeś z Rose i już... — Nie słuchała dalej. Stanęła przed windą i modliła się by ta pojawiła się jak najszybciej. 

2 komentarze

  1. Chyba nadszedł czas, by Ci trochę ponarzekać. Moim zdaniem rozdziały które tu publikujesz są zdecydowanie za krótkie. Ledwie zaczynam je czytać a te już się kończą :) Podoba mi się dokładność i solidność Ivy. Widzę, że ona, tak samo jak ja, lubi mieć wszystko wcześniej przygotowane i przeanalizowane awarie jakie po drodze mogą się zdarzyć :) Widać, że między kobietą a Nickiem wytworzyła się nić porozumienia i łatwości w kontakcie. Żałuję bardzo, że to spotkanie musiała przerwać im Veronica. Z drugiej jednak strony, odnosiłam wrażenie, że tak dobrze im się spędzało czas ze sobą, że gdyby nie ta siostra Nicka, to pewnie jeszcze by ze sobą rozmawiali. Jestem niesamowicie ciekawa, czy wystawa ułoży się pomyślnie, no i oczywiście mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do tego, by Ivy i Nick spotkali się przed tym wielkim wydarzeniem. Całe szczęście, że regularnie dodajesz rozdziały i nie muszę długo czekać na kolejny :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety czasami mi wychodzą dłuższe, a czasami krótsze rozdziały :D Nie chcę ich robić zbyt rozwleczonych i opisywać niezbyt istotnych szczegółów :D
      Spokojnie, Ivy i Nicholas spotkają się jeszcze nie raz i to w różnych okolicznościach :)


      Pozdrawiam :)

      Usuń